Chcę zaznaczyć, że nie uważam siebie za guru filmowego przemysłu, który jako jedyny potrafi zinterpretować film. Pragnę tylko powiedzieć, co według mnie reżyser i scenarzysta chcieli tutaj pokazać.
Otóż tutaj nie chodzi tylko o rozterki scenarzysty podczas pisania scenariusza.
Tutaj chodzi o pastisz scenariuszy - jak w większości filmów mamy trochę dramatu, komedii, akcji itd.
Jak zawsze jest jakaś piosenka, która jest śpiewana przez głównego bohatera.
Natomiast rozmowa z wykładowcą na temat pisania ma na celu pokazać nam, że ten film popełnia wszystkie podstawowe błędy scenarzystów - jest narrator, bohaterem staje się piszący itd.
Przy okazji historia genialnie zatacza koło - na początku widzimy to, co nam chciał Kaufman pokazać i o czym sam później mówi.
Takie jest moje zdanie i nie mówię, że każdy ma tak myśleć.