Powiem jedno - to, że film jest oryginalny i wyraźnie odznacza się na tle większości amerykańskich produkcji, nie czyni go jeszcze dziełem wartościowym. Po tak dobrej obsadzie i porównaniach do "Dnia świra" (profanacja!) spodziewałam się czegoś przełomowego. To jednak, co otrzymałam, było dalekie od moich oczekiwań - kiczowata papka, chaos, nuda plus nieudolna próba przekonania widza, że ma do czynienia z czymś ambitnym i wielowarstwowym. Porażka.
Krzywdzaca opinia. W filmie nie ma ani jednego kiczowatego elementu, jest on cholernie oryginalny, inteligentnie szydzacy z hollywoodzkiego pedu za forsa, no i jest przede wszystkim pochwala milosci i tworzenia. Do tego zagrany jest kapitalnie przez wszystkich aktorow (Cage, Streep i Cooper oczywiscie najlepsi) no i fabule ma o wiele bardziej zagmatwana od 'Dnia swira'. Zakonczenie z krokodylami, choc zupelnie nieprzystajace do pierwszej godziny, to i tak podnosi zainteresowanie. Radze podejsc do niego raz jeszcze, moze pod wplywem alkoholu?;)